Zastanawiam się, jak to wszystko, co chcę napisać ująć, aby nie urazić fanów Windowsa, ani nie dać im powodu do hejtowania pod moim adresem, jako zagorzałego fanboja Google, a mimo wszystko cały czas utrzymać się na poziomie merytorycznej polemiki…? Nie jest mi łatwo, bo mam w sobie dwa rodzaje uczuć, które od dłuższego czasu dojrzewają. Jedne to te, które jednoznacznie już kilka razy na tym blogu unaoczniałem i dotyczą Google oraz jego podejścia w ostatnim czasie do Chrome OS i Chromebooków w Polsce. A widać stagnację i niekończącą się listę pobożnych życzeń, aniżeli większych zmian i wyraźnego rozwoju. Z drugiej strony, od pewnego czasu siedzę w Windowsie 10 Pro na Surface Booku, którego zakup był dla mnie cholernie przełomowym wydarzeniem.
Wiem, że próbując uśmiechać się do Chromebook-owców i jednocześnie wdzięcząc do fanów Microsoftu – narażę się i jednym i drugim, a wyjść może z tego jedynie katastrofa. Trudno – nie zadowolę wszystkich, niemniej musimy sobie wyjaśnić jedną zasadniczą kwestię. Ci bowiem, którzy wieszczą dziś pogrom Chromebooków, a kochają Okna, powinni pamiętać o jednym zasadniczym punkcie – URZĄDZENIA Z CHROME OS NA POKŁADZIE NIE SĄ DEDYKOWANE WYŁĄCZNIE EDUKACJI! I to jest pierwsza podstawowa prawda o tym środowisku i o tym sprzęcie! Jeśli myślisz, że Google wymyślił te komputery po to, aby szkoły jadły mu z ręki, to jesteś w błędzie!
Pozwól zatem się z niego wyprowadzić. Chromebooki i Chrome OS to rozwiązania, które powstały, jako rozwiązania dedykowane wszystkim tym osobom, które nie potrzebują superwydajnych komputerów do codziennej pracy, bo 3/4 ludzkości nie wykorzystuje swojego sprzętu do niczego więcej, jak przeglądarka internetowa, Facebook, Twitter, poczta mailowa, czytanie newsów, czy pisanie prostych dokumentów oraz robienie prostych budżetów i prezentacji. Właśnie na tej myśli przewodniej stworzono Chromebooki. Urządzenia dla ludzi młodych i starszych – jak głosiła pierwsza większa kampania – FOR EVERYONE!
To dlatego te komputery zyskały taki rozgłos i taką popularność, gł. w USA. Bo okazało się, że można za około 200 USD mieć notebooka, który się nie zawiesza, uruchamia w ciągu niespełna dziesięciu sekund, jest bezpieczny bo nie pozwala na instalację aplikacji z zewnątrz, wyposażony został w zaawansowane formy szyfrowania danych, oparty jest na Chmurze i koncie Google, zatem każda aktywność zostaje poza urządzeniem, więc jego ewentualna awaria nie przekreśla całej wykonanej pracy, a przesiadka na sprzęt nowszej generacji jest bezbolesna. Co więcej – przywrócenie Chromebooka do ustawień fabrycznych (Powerwash) to kwestia 3-5 minut i masz na nowo postawiony system z wszystkimi wtyczkami – gotowy do działania! A do tego w zdecydowanej większości Chromebooki pracują około 10h na jednym ładowaniu oraz cieszą się nieustannym wsparciem i ciągłymi aktualizacjami. No dobrze – jeszcze jeden plus – zdecydowana większość aplikacji jest całkowicie darmowa i oferuje świetne wrażenia użytkowe.
Prawdą natomiast jest, że Chromebooki i Chrome OS to rozwiązania, które idealnie przyjęły się właśnie w szkolnictwie i szeroko rozumianej edukacji. Dlaczego? Bo to supertanie rozwiązania. Jeśli przeciętny Chromebook kosztuje około 250USD, to przecież jeśli szkoła kupuje kilkaset takich urządzeń, to automatycznie dostaje preferencyjne warunki nabycia ze sporym rabatem! Do tego Google oferował (i nadal oferuje) całkowicie darmowy Chrome OS oraz zestaw narzędzi edukacyjnych. Pamiętaj też, że amerykańskie szkoły decydowały się na tę przesiadkę w trudnych dla siebie czasach kryzysu w światowej gospodarce, a konkurencyjny do tej pory Microsoft oferował drogi sprzęt, konieczność wykupienia licencji na Windowsa oraz licencji na pakiet Office. W rozwiązaniu Google to wszystko jest całkowicie za darmo, a do tego kompatybilne z propozycjami konkurenta z Redmond.
OK – skoro mamy kluczową rzecz za sobą, to teraz czas rozszerzyć kolejną – tym razem tytułową – tezę o tym, dlaczego Microsoft nie zaorał Chromebooków? Posłużę się kilkoma przykładami, które dla mnie są wyjątkowo jaskrawe:
- Nie pokazał na swojej konferencji ani jednego laptopa, który pracuje z Windowsem 10 S.
- Różnic względem W10S, a W10Pro praktycznie nie widać.
- Windows 10 S nie wygląda na rozwiązanie Chmurowe, a MS zostawił „furtkę” do przesiadki z Win10S na Pro.
- Microsoft pochwalił się przede wszystkim Office’m i Minecraftem, które mają być dostępne w jego Sklepie.
- Zaawansowane edukacyjne rozwiązania gigant pokazał wyłącznie na szybkich urządzeniach z linii Surface.
No dobrze, co to za zarzuty, prawda? Przecież lepszego rozwiązania nie mogliśmy sobie wyobrazić! Czego się więc czepiam? Otóż!
Ad. 1. Co z tego, że nowy Windows 10 S pięknie działa na laptopach Surface, skoro szkoły będą stawiać przede wszystkim na warianty warte 189USD. Czy w tym przypadku MS zaorał Chromebooki? Sprzęt Google z Chrome OS przecież baaardzo podobnie pracuje na maszynach za 200 USD, 350USD i 1000USD. Pytam więc, czy Win 10 S też tak pracuje? Odpowiedzi – poza okrągłymi frazesami, a w tym istotnego bezpośredniego porównania – nie było na konferencji i nadal nie ma. Przypomnę, że to narzędzie, po które Microsoft często sięgał w swoich prześmiewczych kampaniach reklamowych, w których chciał dyskredytować Chromebooki.
Ad. 2. Najważniejsza różnica jest taka, że na W10S nie zainstalujesz aplikacji z zewnątrz, a jedynie certyfikowane ze Sklepu Microsoftu. OK, nie mam z tym problemów, bo to świetny krok, tylko odpowiedz sobie na pytanie – jak często sięgasz po jakieś apki właśnie w tym miejscu? Bo ja nie znajduję tam absolutnie niczego, a jeśli już trafię na coś rzeczywiście wartego uwagi, to są to aplikacje płatne. Oczywiście niech developerzy zarabiają! I to jak najwięcej! Sęk w tym, że w Chrome Web Store jest przytłaczająca większość świetnych darmowych, webowych apek, a do tego – cała masa rozszerzeń, które z mojej przeglądarki robią produktywny kombajn. Najmocniejszy jednak argument zostawiam na koniec – czyli aplikacje z Androida, które trafiają właśnie na Chromebooki. Jasne, że nie są tak efektywne, jak ich warianty desktopowe, ale dla edukacji? Dla szkół? Przecież to miliony świetnych programów, które rewelacyjnie sprawdzają się mobilnie i równie dobrze sprawdzą stacjonarnie, uzupełniając te luki, które powstały przy ograniczeniach webowych wariantów. A Sklep od MS?
Ad.3. Może jestem w błędzie – proszę mnie wyprowadzić z niego – ale, czy W10S działa, jak Chmura, z którą stale podłączony jest Chrome OS w ramach naszego konta Google? Czy odtwarzanie systemu będzie działać tak samo szybko i wygodnie, jak ma to miejsce w Chrome OS, zamykając się w minutach? Bo jeśli nie, to u podstaw platformy Microsoftu leży podstawowa wada założeniowa, na której opiera się właśnie środowisko przygotowane przez Google. Otóż: sprzęt jest swego rodzaju bramką dostępową do Internetu. Ale dopiero konto i zgromadzone dane w Chmurze, zamieniają laptopa w urządzenie do pracy lub zabawy. Natomiast komunikowanie, że upgrade sprawi, że będziesz mieć pełnoprawnego W10 Pro, jest w tym kontekście kuriozalne, bo dane, konfiguracja, ustawienia etc. zostają na notebooku, a nie w mobilnej Chmurze! Poza tym, już widzę te potworki za niecałe 200USD z pełnym Windowsem, jak rwą asfalt…
Ad.4. Minecraft w Sklepie Microsoftu już jest i Office też, ale ten drugi znajduje się tam w wersji mobilnej, więc teraz będzie w wariancie desktopowym. I znowu, wracamy do punktu drugiego – po co mi stacjonarny Office? Przecież to właśnie chmurowe Docsy są tak fantastyczną alternatywą dla klasycznego pakietu biurowego, szczególnie tego obsługiwanego z różnych miejsc i urządzeń. To jest nie do przecenienia z perspektywy środowiska od Google. Bo na Chromebooku też popracujesz w trybie offline bez łącza internetowego w Dokumentach. Oczywiście nie będzie tam wszystkich funkcjonalności, ale po podłączeniu do Sieci całość się synchronizuje. Co więcej – bo może nie wszyscy o tym wiedzą, ale Docsy są małe i lekkie, a mają ogromne możliwości, bo poszczególne funkcje możesz do nich dodawać online, zależnie od potrzeb, bez konieczności instalowania opasłego softu. Jeśli więc potrzebujesz bardziej zaawansowanych narzędzi przy pisaniu tekstu, obrabianiu tabel lub tworzeniu prezentacji, to po prostu dodajesz odpowiedni Dodatek i problem z głowy! I to bezpośrednio z menu aplikacji! Filozofii tu nie ma!
Ad.5. To mnie martwi najbardziej i koresponduje z pierwszym punktem. Uczeń czy student, będzie na co dzień korzystał z wielu rozwiązań edukacyjnych, zależnie od przedmiotu w szkole. Nie mam nic przeciwko pomysłom na zaawansowane 3D w programie edukacyjnym Microsoftu, tylko jak sprzęt za 189USD to pociągnie? Jak będzie się zachowywać po kilku miesiącach nauki? Przecież taki komputer MUSI być co najmniej cały rok szkolny sprawny i gotowy do prezentacji, robienia zadań domowych i tych zadań rozłożonych w czasie (np. wieloetapowe prace zaliczeniowe), a także będzie służył – nie oszukujmy się – podstawowej rozrywce! Chętnie posypię głowę popiołem widząc, jak Cloudbooki za 189USD pozwalają na wydajne granie pod pełnym W10Pro…
Jak dla mnie, powyższe punkty to kluczowe znaki zapytania, które w tej chwili spędzają mi sen z oczu. Nie potrafię zrozumieć, w jaki sposób MS ma zamiar konkurować z Google i jego Chromebookami(?), skoro koncepcja z Redmond cały czas zasadza się na zabetonowanej scenie typowych PC, która na dobre przyjęła się w latach 90. XX wieku. MS nie ma ani fajnych wtyczek do Edge, nie sprawia wrażenia systemu chmurowego, dane nadal przykute są do jednostkowego urządzenia, a jego wydajność pozostawia (w świetle tychże domysłów) nadal sporo znaków zapytania.
Jeśli ktoś sądzi, że MS zaorał Google z Chromebookami, to żarty sobie stroi i obnaża swoją porażającą niewiedzę lub brak elementarnego zrozumienia, na czym polega rewolucja proponowana pod szyldem Chrome OS. Sprzęt, to tylko narzędzie, reszta jest całkowicie niezależna i dostępna z każdego miejsca, każdego urządzenia i o każdej porze. Takiego potencjału w ofercie edukacyjnej Microsoftu na ten moment nie widzę. Nie oznacza to, że go nie ma, ale chociażby nasze testy pierwszych (obecnie dostępnych jeszcze w sprzedaży) Cloudbooków, rozwieją moje wątpliwości. Dzisiaj całkowicie nie czuję się przekonany. I nawet przez sekundę nie pomyślałem, że chciałbym pozbyć się mojego Chromebooka…
32 komentarze
Co racja to racja. Nawet nie ma o czym dyskutować. Podpisuje się pod powyższym wszystkimi kończynami.
Dzięki – szacuneczek!
To raczej polski Internet – a właściwie jeden dość popularny portal – wydumał sobie taki scenariusz. Dla mnie w pierwszej chwili sam koncept na S-kę wydał się dość przemyślany i widziałem go po prostu jako nowe rozdanie w podejściu do propagowania idei UWP, skoro nie udało się jednak pozyskać miliarda użytkowników 10-ki, zaś „Okna” nadal 7-ką stoją. Niestety wczoraj dowiedziałem się, że w zamian za darmowy system, który będzie się charakteryzował – rzekomo – większym bezpieczeństwem i stabilnością, użytkownik będzie oprócz małej liczby aplikacji skazany również na jedynie słuszną przeglądarkę. Przecież to się nie może udać, więc ja nie wiem o co tym z Redmond tak naprawdę chodzi.
Kłaniam się. Jak dla mnie chcą trochę zrobić, jak Google z Chrome OS, a trochę po swojemu. Myślę, że na razie wychodzi z tego miszmasz, więc i tak musimy poczekać na finalne produkty i zobaczyć, jak to się będzie rozwijać. Niemniej – nie jest to wciąż konkurencyjne w stosunku do Chrome OS.
Skoro już przy Google jesteśmy, to moim zdaniem MS zachowuje się bardziej jak ten pierwszy w przypadku komunikatorów. Co chwilę zmieniają koncepcję, a jak już wydaje się, że coś sensownego zaproponowali, to za moment „dobre wrażenie” jest popsute jak pomysł z domyślną przeglądarką dla Win S.
Tak, przydałoby się im więcej konsekwencji w działaniu. Sam mam potem z tym problem, że mnożone usługi strasznie mnie wygłupiają, bo muszę uczyć się nowych, częściowo porzucać stare etc. Męczące potrafi to być.
I tak i nie. Dopóki konkurencyjne przeglądarki nie pojawią się w sklepie MS, tak właśnie będzie. A nawet jeśli już będą do pobrania, to nie da się ustawić innej jako domyślnej. Jednak jakiś tam wybór będzie, chyba że..
.. konkurencja postanowi nie wstawiać do sklepu swoich przeglądarek. Niezwykle ciekawi mnie taki eksperyment – co by było, gdyby Google czy Mozilla postanowiły „olać” sklep MS?
A mnie się cały czas wydaje, jak już pisałem na 90s., że MS nie chce konkurować bezpośrednio z Chrome OS tylko raczej unifikować sprzęt i oprogramowanie. Windows 10S ma być raczej zamkniętym środowiskiem (jak system Apple) i może, może – krokiem w stronę środowiska które będzie uniwersalne dla konsol, PCtów (w tym laptopów), i rządzeń mobilnych. Taki Windows RT w lepszym, nowoczesnym wydaniu.
Przeglądnąłem przed chwila stronę MS promującą 10S i nie ma tam słowa o szkolnictwie. Piszą o bezpiecznym i wydajnym środowisku co przy zamknięciu systemu na aplikacje spoza sklepu może się udać. Jak ktoś będzie chciał więcej to wgra sobie Pro.
No ale pokazali na konfie związanej ze szkolnictwem. Mi ten W10S jakoś nie pasuje do całej idei One Windows.
Microsoft ma od dawien dawna problemy z sensowną prezentacją swoich produktów dla gawiedzi. Nie zdziwiłbym się, gdyby zaprezentowali W10S na konferencji papieru toaletowego :D
Bez przesady panowie. Nie chwalmy aż tego badziewia chromebooka, nadal Windows jest o łeb do przodu. Mnie właśnie wczoraj bardzo rozczarowała moja Toshiba z Chrome OS. Miałem może pięć minut do wyjścia i jedno zadanie. Rozpakować skompresowany plik .zip, waga ok 450MB,sprawdzić czy jest w środku to co chciałem i skopiować zawartość do telefonu komórkowego. I KLOPS. Zajrzeć do środka pliku można, skopiowac zawartości już nie ma możliwości. Plik kopiuje ale pasek postępu nawet nie chcę drgnąć. Co dziwne mogłem skopiować to na Google Drive ale nie miałem czasu czekać na upload. Chromebook to kompletna porażka. A sprawę rozwiązałem przypadkowo ale bez udziału wspomnianego badziewia. Skopiowałem plik .zip do telefonu komórkowego z Andkiem i potem chciałem się upewnić, że fizycznie jest na karcie SD. Po czym nieświadom że Android w telefonie ma wbudowaną obsługę .zip kliknąłem na plik i rozpakowałem. Android w telefonie jest poteżniejszy niż to badziewie. Przepraszam panowie za ton wypowiedzi (choć to zostało ocenzurowane bo to jest chyba trzecia wersja odpowiedzi na ten post) ale mam wrażenie że ten blog to jakiś klub obowiąkowej wzajemnej adoracji…
A teraz właśnie próbowałem ściągnąć kilka zdjęć z Google Photos czyli wszystko w środowisku Google i okazało się ,że jest ten sam problem. Zdjęcia zamiast kilku na raz musiałem ściągać pojedyńczo. Zacofanie na maksa. Oczywiście teraz przesadzam ale zaczyna mi to przypominać użeranie się z Linuksem.
PS: jestem pewny, że Linuks znakomicie poradziłby sobie z rozpakowaniem pliku i skopiowaniem zawartości do telefonu komórkowego. I Linuks też jest łeb a nawet o zad do przodu w stosunku do Chromebooka… ;-((
@piotrjus:disqus rozumiem Twoje rozgoryczenie, ale nie potwierdzam Twoich problemów. Mogę zarówno kopiować pliki z ZIPa na pendrive, jak i zaznaczać i ściągać wiele zdjęć z Google Photos. Sprawdziłem na Chromebooku i na pececie z Chromium OS. Jak mawiają Amerykanie: works like a charm.
@piotrjus:disqus rozumiem Twoje rozgoryczenie, ale nie potwierdzam Twoich problemów. Mogę zarówno kopiować pliki z ZIPa, jak i pobierać dowolnie wiele zdjęć z Google Photos. Jak mawiają Amerykanie: works like a charm.
Pewnym problemem może być model smartfona. Nie wszystkie da się bezproblemowo podłączyć do komputera. Ważny jest też wybór.. kabelka. Tańsze służą często tylko do ładowania.
Niestety ja mogę tylko pojedyńczo pobierać zdjęcia z Google Photos. Nadal nie mogę kopiować plików z zamontowanego folderu skompresowanego .zip. Być może mogę ale niestety pasek postępu kopiowanie ani nie drgnie. Ze smartfonem chyba zostałem żle zrozumiany. Nie mam żadnych problemów z podłączeniem smartfona do chromebooka, nawet trzeba napisać, że wygląda to o niebo lepiej niż pod Linuksem (w tym systemie czasem nie mogłem nić kasować czy kopiować do telefonu bo wszystko był blokowane przez uprawnienia brrr…) . Zapewne z Windows też nie ma problemów ale jakieś 4 lata temu podłączałem Sony do Okienek i mimo że jestem obyty z tak prostymi czynnościami to wtedy się poddałem, uruchomiłem z płyty jakiegoś egzotycznego Pingwina i cała operacja przebiegła bez problemów.
Przytrzymaj lewy klawisz „myszy”na wybranym zdjęciu, wtedy ono się zaznaczy (zielony ptaszek) i będziesz mógł wybierać kolejne fotki.
Przecież możesz otworzyć Google Photos w menedżerze plików, ptaszkujesz jakie zdjecia chcesz, kopiujesz i zwyczajnie wklejasz na dysk twardy lub na jakikolwiek nośnik zewnętrzny. Tak samo rozpakowujesz zip, kopiuj zawartość i wklej dokładnie w ten sam sposób jak zdjęcia.
Właśnie odnalazłem funkcje w ustawieniach, która pokazuje wszytskie zdjęcia z google photos w google drive. Wtedy jak potrzebuje jakieś zdjęcia to kopiuje normalnie jak w menadzerze plików bez potrzeby bawienia się z plikami .zip. Znalazłem tą funkcje w ustawieniach google drive.
Kurczę! Nie jesteśmy klubem „obowiązkowej wzajemnej adoracji”, jak to z czułością postanowił Pan ująć ;). Bez przesady – lubimy Chromebooki i Chrome OS, ale nie jesteśmy bezkrytyczni. Mniejsze lub większe problemy przytrafiają się każdemu z Chromebookami, ale też z MacBookami czy notebookami z Windowsem. U mnie pobieranie zdjęć, jak i ich eksport do Chmury Google to kwestia chwili. Dawno niczego nie rozpakowywałem na Chromebooku, ale @gom1:disqus ma rację – otwarcie i kopiowanie czegokolwiek z archiwum to przecież również moment. Nie chcę bronić platformy na siłę, może właśnie akurat to, że miał Pan 5 minut do wyjścia sprzysięgło się przeciw Panu. Mi też się czasem zdarza, że w dużym pośpiechu wszystko się sypie i na prawdę rozumiem rozgoryczenie. Zachęcam do dzielenia się nawet krytycznymi uwagami. Będziemy się z nimi konfrontować. O to też przecież chodzi :).
Jakiś czas temu rozważałem co by tu wybrać w razie jakieś poważnej awarii mojego chromebooka i mimo różnych potknięć Google na 95% nadal wybrałbym chromebooka. My wszyscy lubimy chromebooki i chrome OS a moje posty troche były pisane pod wpływem chwili i gdy je teraz czytam to w znaczący sposób to widzę. NIemniej jednak chyba należe do osób, które raczej widzą więcej minusów niż w plusów w systemach operacyjnych, na których pracuje.
Witam,
Mam pytanie. Przymierzam się do zakupu Chromebooka. Zastanawiam się nad wyborem pomiędzy Acer C720 lub CB5-311 (Tegra), ewentualnie hp chromebook 14 (Tegra), Asus c300. Który z podanych komputerów nadał by się na pierwszego Chromebooka? 11,6 czy 13,3 lub 14 cala, która z wielkości matryc i rozdzielczości w nim jest satysfakcjonująca dlatego typu komputera. Generalnie laptop służy mi do ogladania filmów z yt lub cda,pl, pisanie.czasem skype, przeglądanie www. W swoich założeniach planuje kupić po prostu tani lekki komputer. Użytkuję tablet 10 calowy ale w moim odczuciu to zbędna zabawka.
Tegry nie bierz, to jest sprzęt bez przyszłości – Chromebooki z Tegrą nie będą miały sklepu Google Play, czyli zapomnij o androidowych aplikacjach. Ze Skype też jest kłopot, na moim N22 do dziś nie udało mi się poprawnie zestawić połączenia video.
C720 czy C300 to dość leciwe sprzęty. Wg mnie lepiej kupić coś nowego. Oczywiście wszystko zależy od budżetu.
Dzięki za odpowiedź, W sumie to mocno zawęża wybór, W zasadzie zastanawiam się teraz jakiego wybrać. I kwestia 11,6 czy 13-14 cala. W porównaniu do W10 na 11,6 cala to bardzo mały ekran…
Mój teść, były wojskowy, na pytanie „ile waży kałasznikow” zawsze odpowiada: zależy jak długo go niesiesz.
11,6 kup wtedy, gdy przez większość czasu planujesz nosić chromebooka pod pachą. 14 – jeśli laptop ma stać na biurku. 13-tkę, jeśli chcesz połączyć te dwie rzeczy. I tylko ciężko znaleźć 13-tkę z wysoką rozdzielczością w przyzwoitej cenie.
W sumie to masz rację, w domu mam 14 calowego,hp nc6400 na Windows, kóry idealnie spisuje się do pisania itd. W takim razie przeglądam oferty na Allegro i olx.pl. Trochę słabo. Acer R11/cb5-111 czy hp chromebook 11 g4/5? budżet do 1200 z uwagi na fakt, że to komp na próbę.
Na próbę zainstaluj Chromium OS i zobacz, czy system spełni Twoje oczekiwania :-)
Ja bym się skłaniał ku R11. Już teraz ten model ma dostęp do sklepu Google. Na plus – ekran dotykowy.
Instalowałemp i bardzo przyjemnie ;)
„budżet do 1200 z uwagi na fakt, że to komp na próbę”
Tak się nie kupuje, wyrzucanie pieniędzy w błoto. Kupisz badziew, który zaraz znienawidzisz. Dołóż trochę i kup nowego chromebooka z przewidzianym dostępem do sklepu Play i jak nie ma w sklepie, to najlepiej angielski Amazon. Z tego co widzę ludzie ściągają chromebooki nawet z USA.
Np jaki? hp 11 g5?
Ten HP ma pamięć 16 GB i to może być problem jak dojdzie sklep Play? Wejdź na G+ w sekcji „Chromebook Polska” i tam ci koledzy doradzą. Ja mieszkam za granicą i nie mam rozeznania jak teraz jest w Polsce :)
Jak jest z wtyczką silverlight na chrome os, na chrome store znalazłem tylko jakiś płatny odpowiednik – który darmowo pozwala oglądać tylko godzinę miesięcznie.
Ktoś ma doświadczenia z canal plus sport online i odpalaniem na chrome os?
Ostatnio oglądałem film online, laptop sie zawiesił i tylko przycisk power pomógł…Tera komunikat że dysk uszkodzony, robię na drugim na poendrive przywracanie systemu ale pod koniec wgrywania go na chromebooka mam taki komunikat, hmm dysk nowy trzeba kupić ?
https://s24.postimg.org/y8e7vjptx/20170702_015722.jpg