Porozmawiajmy o wadach Chromebooków. Tak – jest ich wiele i właściwie trudno o tym sprzęcie pisać/dyskutować, skoro wielokrotnie narażam się z jego powodu na krytykę. Może jeszcze tutaj – na tym blogu – nie tak bardzo obecną, w końcu raczej zbierają się tu fani platformy Chrome OS i samej idei notebooków z tym systemem na pokładzie, ale myślę, że wielu z Was dorzuciłoby do mojej listy również swoje żale. Oto lista moich.
(PS. przeciwnicy będą mieli teraz używanie, ale cóż – nie ma co chować głowy w piasek)
Wada nr 1 – hardware i wykonanie
Dzisaj mamy już coraz większy wybór spośród licznych Chromebooków, ale de facto prawda jest taka, że to co jest ich ideą, a mianowicie że są tanie i całkiem sprawne nie do końca idzie w parze ze specyfikacją oraz wykonaniem. Tanie modele jeśli są rzeczywiście tanie, to wyraźnie widać na nich piętno ceny. Np. Samsung Chromebook Series 3 był wykonany z tak kiepskiego materiału, że kolor przecierał się w wielu miejscach wyłącznie od zwykłego noszenia. Plastik był tak cienki, że komputer cały się uginał doprowadzając np. do zablokowania płytki dotykowej, jesli działało się na obudowę nieco większą siłą. Za to Acer Chromebook C710 posiadał fatalną baterię oraz świecił się, jak choinka zbierając wszelkie możliwe plamy i ślady na swojej powierzchni.
Niewiele lepiej było i w sumie jest z pozostałym wyposażeniem. Mało portów USB, procesory mimo, że dość energooszczędne, to jednak mało wydajne (chociaż powoli się to teraz zmienia), a pamięć wewnętrzna zupełnie nie wystarcza do sensownej pracy z większymi plikami. Poza tym jest dość wolna, co przede wszystkim obajwia się fatalnymi wynikami przy próbie przerzucania i swobodnego obrabiania zdjęć.
Wciąż o pomstę do nieba woła jakość wyświetlanego obrazu w zdecydowanej większości Chromebooków. Poza kilkoma pozycjami, jest fatalnie – kąty widzenia są bardzo słabe.
Osobiście posiadam bardzo dużo danych na swoim multimedialnym notebooku z dyskiem 1 TB. Nie chcę przenosić tego do Chmury, bo przecież trwało to będzie wieki, zwłaszcza, że to przede wszystkim prywatne materiały wideo i zdjęcia. Wszystkie mam posegregowane i chronologicznie uporządkowane, ale dostęp do nich bez połączenia z siecią będzie nagle niemożliwy. Podobnie szybkość działania takiego rozwiązania. I ona nie jest jeszcze zachwycająca.
Wada nr 2 – software
Nie mam pretensji do braku określonych aplikacji. Tych w sklepie Chrome jest już tak dużo, że każdy z Was znajdzie dla siebie wiele alternatyw. Problemem jest jednak co innego – słabe wyposażenie samego systemu Chrome OS w podstawowe narzędzia pracy. Eksplorator plików, to jakaś totalna porażka. Żeby łatwo nie można było podejrzeć wielkości plików, tylko trzeba było zmieniać sortowanie z kafelków na listę? Nie mówiąc już o przerzucaniu plików pomiędzy poszczególnymi folderami. Katorga. A przecież nie trzeba wiele, aby to usprawnić.
Kupiłeś/-aś Chromebooka? Oto 10 aplikacji na start!
Kolejny minus – za zapewne rzecz dyskusyjną, ale dla mnie denerwującą – wciąż leżą odtwarzacze muzyki i wideo. Tyle, że są i to, co włączymy jakoś odsłuchamy/obejrzymy. Bez fajerwerków.
Denerwuje mnie brak dostępu do kalendarza z zasobnika. Może mam jeszcze sporo naleciałości z Windowsa, ale jednak to było bardzo rozsądne rozwiązanie. Klikam w datę wyświetloną koło godziny, a tam jest dostęp do kalendarza, w którym łatwo podejrzę chociażby dni tygodnia. Moim marzeniem jest, abym mógł z tego miejsca dodać jakieś zadania.
Brak wsparcia dla kodeków AC3Filter. Można mieć film, który odtworzymy, ale nie usłyszymy dźwięku. Kurczę, bez sensu! A przecież to jeden z najpopularniejszych formatów! Po drugie brak wsparca dla wtyczek typu Silverlight czy Vividas. Zapomnijcie o obejrzeniu czegokolwiek na kinoplex.pl lub iPlexie.
Nie można umieścić paska wzdłuż górnej krawędzi ekranu. Dla mnie jeden z głównych minusów. Tak, nauczyłem się pracować z takim układem na Windowsie, ale jest on dla mnie praktyczniejszy niż umieszczanie paska na jednym z boków, czy korzystanie z niego, kiedy leży na dolnej krawędzi.
Mam też żal o obsługę wideo. Wciąż nie doczekałem się poważnego wsparcia dla obróbki wideo na Chromebooku. Już nie myślę nawet o tym, że i tak zabraknie podstawowej pamięci w pracy nad większym materiałem w dobrej jakości. Ale jako bloger bardzo, ale to bardzo mocno odczuwam czasami potrzebę obrobienia materiału wideo i nie mogę tego zrobić sensownie z poziomu Chromebooka. Brakuje więc dobrej aplikacji, ale nawet jeśli taka powstanie (no chyba, ze coś przeoczyłem – wyprowadźcie mnie z błędu), to wciąż pozostaniemy z ograniczeniami w postaci hardware. No i Chmury, bo jak tu obrabiać kilkugigabajtowe pliki na zewnętrznych serwerach?
Wada nr 3 – (nie)mobilność
Wszystkie Chromebooki powinny być w standardzie wyposażone w moduł 3G/4G. Wiem, że można z nimi pracować bez połączenia z siecią, ale jednak służą do pracy w Internecie. Wersje tylko z WiFi – przynajmniej w mojej sytuacji, kiedy sporo czasu spędzam w drodze – są bezużyteczne, a cała zabawa z udostępnianiem Internetu ze smartfona, to też kuriozum. Dobrze, że można to robić, ale przecież bateria w telefonie też ma swoje granice. Pakiet danych także…
Wada nr 4 – peryferia
W tym miejscu mam chyba największy żal do platformy od Google. Jasne, że można iść z duchem czasu i za ideą, że Chromebooki skoro są urządzeniami internetowymi, to przecież pozwalają drukować wszystko i właściwie na dowolnym sprzęcie na całym świecie. Może i tak jest, ale owy sprzęt musi być bezapelacyjnie wyposażony w obsługę Chmury i połączony z siecią.
Przeczytaj też, jak drukować z Chromebooka na drukarce tradycyjnej
Dzisiaj, żeby móc coś wydrukować na stacjonarnej drukarce, która nie jest usieciowiona, potrzebuję komputera z… Windowsem… No tragedia!
Tak samo jest z innymi rozwiązaniami sprzętowymi typu np. skanery. Dzięki Bogu aparat w moim głównym smartfonie – mimo swoich wad – daje sobie radę jako skaner, ale czasami potrzebuję przerzucić szybko większą ilość stron, np. jakąś umowę albo pisma z banku i wówczas pojawia się problem.
Kiedyś – dość naiwnie – myślałem, że po podłączeniu drukarki do Chromebooka zadeklaruję co to za urzadzenie, a na jakimś wirtualnym serwerze dojdzie do rozpoznania modelu, tymczasowego zaimplementowania podstawowych sterowników i możliwy będzie druk lub skan. Tak niestety nie jest i trzeba wtedy wracać do tradycyjnych metod lub szukać innych rozwiązań.
Wada nr 5 – bezpieczeństwo
Kwestia najbardziej dyskusyjna. W komentarzu pod recenzją mojego pierwszego Chromebooka, jeden z czytelników zwrócił mi uwagę, że jest miłośnikiem własności, że całe to chmurowanie, to tak naprawdę oddawanie zgody na ingerencję w naszą własność. Ale to jeszcze pół biedy. Najgorsze jest coś innego. Ktoś, komu nagle zaczniemy przeszkadzać może dobrać się do naszych plików, które w dobrej wierze gromadzimy na serwerach innych korporacji i podrzucić nam niewygodne, kompromitujące lub niezgodne z prawem materiały. Co wtedy?
Wyciek nagich zdjęć gwiazd amerykańskiego show businessu doskonale pokazuje, jak łatwo paść ofiarą kogoś z zewnątrz. Będąc w posiadaniu Chromebooka właściwie nie mamy wyjścia. O ile pierwsze modele Acera wyposażano w dyski 320 GB, tak dzisiaj maksymalnie to pamięci do 32 GB. Siłą rzeczy jesteśmy zmuszeni trzymać swoją prywatność np. na Dysku Google, który daje świetne możliwości i… zawsze pozostawia przestrzeń na niepokój.
Sam nie jestem przeciwnikiem Chmury. Bardzo ją lubię i odnajduję się w tej rzeczywistości. Nie wszystko w niej umieszczam – to jasne, ale jak wspominałem wyżej, mam sporo zbiorów w archiwach prywatnych, które lubię mieć też pod ręką. Bez połączenia z Internetem w żaden sposób się do nich nie dostanę, a na takie ograniczenia i ryzyko, że coś wycieknie, pozwolić nie mogę sobie tak samo, jak miliony innych, zwykłych użytkowników.
Reasumując – to moje żale ;) Mimo entuzjazmu, nie ukrywam że przynajmniej część z tych wad widziałbym poprawioną i to dość szybko. O ile na kwestie bezpieczeństwa nie mamy jako takiego wpływu (poza nieprzekazywaniem plików na serwery Google czy Dropboxa), to już w kwestii software powinno się wiele szybko zmienić. Piłeczka jest po stronie Google i Developerów.