No tak, jakoś sporo w tym tygodniu kina akcji. Początek wiosny to zresztą taki właśnie okres, w którym w kinach nie dzieje się aż tak wiele, za to pełno jest zapowiedzi nadchodzących w wakacje przebojów. Jest tak w przypadku opisanego wczoraj nowego Mission Impossible oraz właśnie kolejnej części Transportera. Zresztą zestawienie tych dwóch tytułów jest z kilku powodów całkiem interesujące. Z jednej strony oba filmy to oczywiście przedstawiciele szybkiego (i nie zawsze w 100% poważnego) kina akcji. Z drugiej, wydaje się, że o ile przygody Ethana Hunta będą podążać utartą ścieżką, to już nowy Transporter ma szanse odjechać w zupełnie innymi kierunku. Nie da się ukryć, że już sam tytuł filmu przywołuje jednoznaczne skojarzenia z Jasonem Stathamem. Brytyjski aktor, model i adept sztuk walki poza serią “Niezniszczalni” znany był właśnie chyba najbardziej jako Frank Martin – wyczynowy kierowca, którego za pokaźne honorarium można wynająć do zadań wymagających specjalnych umiejętności.
Nowa odsłona głównego bohatera to zdecydowanie pierwsze co rzuca się w oczy w czasie oglądania trailera do The Transporter: Refueled. Jest to na tyle istotne, że twórcy już w pierwszym ujęciu postanowili wpleść w narracje nazwę filmu tak, aby publiczności oglądającej zapowiedź w kinie ułatwić zidentyfikowanie marki. W rolę Franka Martina tym razem wcieli się Ed Skrein aktor, którego ja kojarzę głównie z roli w trzecim sezonie Gry O Tron, gdzie wcielił się w Daario Naharisa, jednego z przywódców najemnej kompani Drugich Synów. Sam trailer muszę przyznać poza oczywiście bohaterem nie odbiega jednak zbytnio od tego czego można się po Transporterze spodziewać. Mamy tu, więc całkiem sporo wesołej rozwałki zarówno przy użyciu samochodów (mimo nowego wcielenia Frank nadal preferuje Audi :) ) jak i z udziałem wschodnich sztuk walki. Całość jest jednak złożona bardzo chaotycznie i w żadnym stopniu nie podpowiada nawet, o co poza tą rozwałką w filmie może chodzić.
Odrobina szperania w internecie pozwala przeczytać, że fabuła prequela opiera się na misji jaką Frank wykonuje dla tajemniczej Anny. Całkiem spodziewanie okazuje się jednak, że całe przedsięwzięcie, to tylko przykrywka do zupełnie innej intrygi, która polegać ma na porwaniu ojca głównego bohatera w celu zmuszenia go do walki z Rosyjskim kartelem handlarzy ludźmi. Biorąc pod uwagę, że za film odpowiadają twórcy serii Taken (co jest nawet podkreślone w zapowiedzi) to ta tematyka zbytnio mnie nie dziwi.
Wydaje się, więc, że pozostawanie bardzo blisko ugruntowanej konwencji będzie jednak kolejną cechą wspólną Mission Impossilbe i nowego Transportera, chociaż mam nadzieje, że w tym przypadku twórcy skorzystają z okazji aby odejść od niektórych rozwiązań z poprzednich części. Nieprawdopodobne samochodowe akrobacje zaginające prawa fizyki są oczywiście nieodłączną częścią filmu, ale moim zdaniem w przeszłości nie zawsze były wykorzystywane z odpowiednim wyczuciem i czasem zamiast spodziewanej ekscytacji powodowały u mnie uśmiech politowania. Przyłożenie trochę większej wagi do scenariusza też uznał bym za krok we właściwymi kierunku, chociaż po obejrzeniu trailera mam co do tego pewne obawy. Europejska premiera filmu odbędzie się w połowie lipca i sam jestem ciekaw jak dobrze Transporter: Refueled wytrzyma zderzenie z konkurencją i kinową publicznością.
Foto: autoevolution, youtube
3 komentarze
Ten film mógłby nosić dowolnie wybrany tytuł. Nigdy nie będzie tym czym była trylogia przygód Franka Martina. Bowiem The Transporter jednoznacznie kojarzyć się będzie z Stathamem. To tak jakby nakręcić kolejną część Die Hard z kimś innym niż Bruce Willis.
Może kino będzie dobre ale fani pojadą po tym filmie.
Zgadzam się, że istnienie wysokie prawdopodobieństwo, że będzie tak jak napisałeś. Co więcej obawiam się, że nowy film może stracić stare zalety i klimat nie unikając starych problemów i nie budując nowego wyrazistego stylu. Mimo to mam nadzieję, że film dostanie na początku uczciwą szansę.
Co do Die Hard bez Willisa – boje się, że taki dzień może nadejść szybciej niż byśmy chcieli i to zupełnie nie będzie zabawne :) Narazie lepiej nawet ludziom z 20th Century Fox takich pomysłów nie podpowiadać :).
Sam film może być nie najgorszy, ale odbiór zaburza brak Stathama. Przyzwyczailiśmy się do niego i kojarzymy go z tą rolą. Taka mała klątwa – Harry Potter i Radcliffe, Wolverine i Jacman. Musimy przyzwyczajać się do takich sytuacji bo jeden aktor nie będzie grał wiecznie jednej roli. Statham chciał grać w kolejnych częściach tylko w jednym z wywiadów podał, że zaoferowano mu grę w kolejnych 3 częściach bez czytania scenariusza, a honorarium za 3 części było by mniejszy od kwoty którą dostawał za jeden film.