Seria Galaxy Note bliska jest mojemu sercu, gdyż jak dobrze wiesz, prywatnie korzystam z czwartej edycji tego świetnego smartfona. I choć ma już na karku prawie dwa lata, to nadal trzyma cenę, ale – co ważne – bardzo dobrą kulturę pracy. W ubiegłym roku mocno czekałem na debiut Note’a 5, ale nie ukrywam, że spotkało mnie pasmo rozczarowań. Złożyło się na to wiele czynników, zaczynając od niezbyt oryginalnego wzornictwa – skopiowano praktycznie Galaxy S6 – do tego dołożył się wyraźny brak innowacji, bo w zasadzie Note 5 był ewolucją „czwórki”, no a na końcu smutna decyzja o tym, że ten produkt nie będzie sprzedawany w Europie. W tym roku jednak wygląda to już znacznie lepiej.
NIe ukrywam, że się cieszę i choć ostatnimi czasy duże wrażenie wywarł na mnie LG G5, to Samsungi z serii Note nadal są w zasięgu moich zainteresowań w przypadku wymiany smartfona. I choć co do samej decyzji jeszcze daleko, to mam w sobie nadal sporo wątpliwości, ale o tym nieco później. Skupmy się na tym, co nowy Note może przynieść.
Po pierwsze. Zmiana nazwy.
Jak już dobrze wiesz nie będzie Samsunga Galaxy Note 6 tylko Note 7. Podyktowane jest to tym, że mamy również siódmą generację Galaxy S, a premiera drugiego flagowego smartfona z koreańskiej stajni mogłoby sugerować, że do czynienia mamy z poprzednią generacją. Generalnie jest mi wszystko jedno, choć odnoszę wrażenie, że powstała przez to „dziura” w nazewnictwie, ale dla laika, czy też osoby, która nie siedzi w technologiach tak jak ja, nie będzie w tym nic nadzwyczajnego i wtedy przeskoczenie o numerek wyżej faktycznie może wpłynąć na ostateczną decyzję przy zakupie danego produktu.
Po drugie. Wzornictwo.
Z pewnością naoglądałe(a)ś się już fotek, które przedstawiają Note’a 7. I jak wrażenia? Ja mogę napisać tylko tyle, że to co teraz widzimy nic tak naprawdę nie oznacza. To znaczy wiadomo już, że wygląd nie będzie w żaden sposób rewolucyjny. Do czynienia mamy z ewolucją i na pierwszy rzut oka można napisać, że całkiem udaną. Nie ma tutaj żadnego zaskoczenia, że wzorowano się na Galaxy S7. Dla mnie, o czym kiedyś już pisałem, tak silne inspirowanie się flagowcem nr 1 niekoniecznie jest dobre. Wcześniej seria Note miała swój charakter, szczególnie 3. i 4. edycja. Bardziej wyczuwało się od tych smartfonów zapach biznesu. Teraz tego nie ma. Natomiast z tego, co mogę zaobserwować na zdjęciach, wygląda na to, że mogę śmiało stwierdzić – wzorniczo prezentuje się całość bardzo, bardzo ładnie – tego odmówić Note 7 nie mogę.
Po trzecie. Zakrzywiony ekran
Szkoda, że najprawdopodobniej nie zobaczymy wersji flat. Nie żebym coś miał do zakrzywionych ekranów, ale prywatnie w mojej opinii, Samsung z normalną ramką i wyświetlaczem są bardziej wygodne w użytkowaniu. Tak naprawdę tutaj zdania mogą być podzielone i jest to kwestia bardzo indywidualna, niemniej jednak ostatecznie bardziej kusząca byłaby dla mnie edycja płaska. W gruncie rzeczy są to tak małe szczegóły, że trudno jednoznacznie określić co jest lepsze. Z mojej perspektywy wersja flat jest wygodniejsza, chyba że do czynienia mielibyśmy z wersją EDGE, znaną z Note’a na zdjęciu poniżej, gdzie ekran zaokrąglony był z jednej strony. Naszą recenzję tego modelu znajdziesz TUTAJ.
Po czwarte – TouchWiz
To co zobaczyłem na jednym z filmików w Internecie sprawiło, że muszę przyznać, że Samsung odwalił kawał porządnej roboty. Przynajmniej pod kątem wizualnym i praktycznym. No może, z tym drugim wstrzymam się do testów, ale wygląda to bardzo, bardzo dobrze. Działać za pewne będzie również świetnie, tylko życzę sobie, by na te 4 czy 6 GB RAM TouchWiz nie zjadał na dzień dobry połowy lub więcej z oferowanych zasobów… Zobaczymy też,w jakim ostatecznym kształcie otrzymamy nową nakładkę Samsunga, ale jest jeszcze jedna rzecz, na którą po cichu liczę. Otóż, chciałbym ją zobaczyć w innych smartfonach Koreańczyków, ale sądzę, że na pobożnych życzeniach z mojej strony się skończy.
Po piąte. Specyfikacja.
Tutaj wszystko jest już praktycznie jasne – jak zwykle przed premierą ;). Generalnie nie jest to jednak wielka sztuka, nie od dzisiaj wiadomo, że Samsung wprowadza swoje telefony z dwoma różnymi procesorami – w zależności od tego, w której części Globu będzie sprzedaż. 6 GB pamięci RAM też nie jest już czymś kosmicznym, aczkolwiek mnie osobiście nie podnieca taka ilość. Mogłoby tu być i nawet 3 GB, ale niech sam system – oraz przede wszystkim wspomniana nakładka – zostanie odpowiednio zoptymalizowany, by nie zabierała lwiej części mocy, którą można byłoby przeznaczyć na inne procesy. Smart Menadżer nie byłby przynajmniej tak wykorzystywany, jak dzisiaj. Odpuszczę sobie by przedstawiać pełną specyfikację. Na jej analizę przyjdzie jeszcze czas, ale już teraz śmiało mogę napisać, co nie będzie zaskoczeniem, że będzie to nieco ulepszony Galaxy S7. Z szybszym procesorem, takim samym aparatem, oczywiście pojemniejszą baterią, a także najważniejszym elementem – czyli rysikiem. Oczywiście nie będzie to wierna kopia, ponieważ Note 7 otrzyma najprawdopodobniej USB typu C oraz skaner tęczówki oka.
Po szóste. S-Pen.
Jak co roku, najciekawiej zapowiada się rysik i również moje zainteresowanie opiera się właśnie na tym elemencie. I choć ostatnio mówiłem tak samo, to w Note 5 tak super nie było. Nie odczułem bowiem, by S-Pen tak bardzo różnił się od poprzednika. Myślę, że tym razem dostaniemy coś więcej, tym bardziej, że informacje o nim nie wypływają tak często, jak na temat innych rzeczy. Samsung może zaskoczyć, ale nawet jeśli tego nie zrobi to…
Po siódme. Brak konkurencji.
No własnie. Jaki by ten Note 7 nie był, to i tak deklasuje rywali, których… na swoim podwórku nie ma. To praktycznie jedyny smartfon, który świetnie łączy cechy biznesowe, duży ekran oraz rysik wraz z mocno rozbudowanymi funkcjami cyfrowego notatnika to wciąż produkt Samsunga. Owszem, coś tam kombinuje LG, ale to jeszcze daleka droga i nie ta półka sprzętowa, by mogłoby to zagrozić serii Galaxy Note. A to oznacza, że w tym roku, ani za rok, ani za dwa, Samsung nie musi obawiać się konkurencji w tym jednosprzętowym segmencie. A to trochę źle. Przydałaby się rywalizacja Koreańczykom, która zawsze zdrowo wpływa na kolejne edycje sprzętu.
Premiera? 2 sierpnia. Cena? Już lepiej teraz oszczędzaj hajs, bo tanio na pewno nie będzie… ;)
Źródło, foto: @evleaks