Był Internet po kablu, potem pojawił się z kablówki, w niektórych krajach europejskich Internet dostarczany jest z prądem elektrycznym. Mamy WiFi oraz Internet LTE. Teraz pora na Internet dostarczany przez źródło światła. Wzmianki o LiFi pojawiły się już jakiś czas temu. Wtedy były to informacje ze sterylnych laboratoriów, gdzie w kontrolowanych warunkach osiągnięto prędkość transferu równą 224 gigabitów na sekundę (Gbps). Dla porównania: teoretyczny limit transferu WiFi wynosi 600 Mbps. Światłowód przesyła dane do 100Gbps. Więcej porównań? Przy prędkości transferu 224Gbps można ściągnąć 18 filmów o wielkości pliku 1,5 GB NA RAZ w ciągu 1 sekundy.
[showads ad=rek3]
Teraz technologię wyciągnięto z laboratoriów i przetestowano w jej “naturalnym” środowisku, czyli w przestrzeniach biurowych. Testy przeprowadzone w Estonii potwierdziły możliwości transferu danych z prędkością ok. 1GB na sekundę (8Gbps). Jest to znacznie wolniej niż w przypadku warunków laboratoryjnych, ale zdecydowanie szybciej od łączności radiowej. Rozwojem technologii zajmuje się Estońska firma VLC (Visual Light Communication).
[showads ad=rek2]
LiFi polega na przesyłaniu danych za pomocą “skomplikowanego kodu Morse’a”, chociaż przypuszczam, że cała komunikacja to nic innego, jak kod dwójkowy. Żarowka LED z wbudowanym dodatkowym układem koduje dane i przekazuje je za pomocą “mrugania”. Częstotliwość sygnału to ok 400-800 terahertzów (THz), więc zmiana w oświetleniu w teorii nie powinna być zauważalna czy odczuwalna przez człowieka.
Tyle praktyka badawcza. A jak z praktyką “praktyczną”? Z jednej strony dostajemy łącze internetowe o bardzo dużej przepustowości i prędkości transferu. Jedną żarówką, można więc napędzić komputery i urządzenia mobilne w biurze, drukarki itp. Ponadto możemy bez kabli włączyć urządzenia do Internetu Rzeczy, więc np. biurowa lodówka czy sterownik klimatyzacji nie będą wymagały kolejnego kabla, czy ustawiania WiFi. Zasięg jest ograniczony mocą żarówki i czułością odbiornika w urządzeniu oraz… najbliższą ścianą lub kieszenią marynarki. Z jednej strony jest to bardzo duża wada, z drugiej pozawala na łatwe zabezpieczenie – wystarczy nie wpuszczać obcych do pomieszczenia z zamkniętą siecią.
[showads ad=rek1]
Otwartym pytaniem zostaje praca np. latem, gdy nie trzeba zapalać światła, albo gdy światło słoneczne jest intensywniejsze od oświetlenia z LiFi. Wizją firmy VLC jest umieszczenie chipu LiFi w każdej sprzedawanej żarówce. Nie znalazłem jednak informacji, jak firma chce dostarczyć Internet do samej żarówki… Oczywistą odpowiedzią jest “razem z prądem”, co wywołuje kolejne pytania o przepustowość Internetu z kabla elektrycznego. Nie znalazłem też informacji, jak urządzenia mobilne miałyby wysyłać sygnał do sieci, czyżby kolejnym przełomem w mobile miała być dioda świecąca do nadawania sygnałów? Wszystko (na dzień pisania tego tekstu) wskazuje na to, że technologia LiFi przez długi czas nie będzie technologią samodzielną. Wykorzystanie WiFi do wysyłania danych z komputera czy smartfona (upload) oraz LiFi do ściągania (download) wydaje się bardziej realnym rozwiązaniem.
Na deser prelekcja z TED na temat Internetu z żarówki:
[showads ad=rek3]
Źródło, foto: sciencealert, fastcompany